piątek, 8 października 2010

KrwKrk czyli Kura w Krakowie

Lubię wyobrażac sobie rzeczy różne. Różne różniaste. Bez sensu, bezpodstawnie.
Lubię stawiac siebie w przedziwnych sytuacjach, czasem tak nierzeczywistych, niemalże wyciętych z kadru starego filmu. Od tygodnia moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach w zgoła inny sposób. Nie potrzebuje już suchej karmy wyimaginowanych sytuacji, one dzieją się naprawdę!! Soczyste i słodkie kąski szarego dnia, jak książką czytana w autobusie przez któregoś z pasażerów, vintage ciuchy upolowane w jednym z setek second handów, pierożki handmade (!!), katalogi Sartorialist i Banksy'ego, obwarzanki light, gorąca czekolada, chłopak rozdający uściski, Rysiu Bazarnik grający na kubełkach do lodów muzykę klasyczną, studenci ASP, Koreańczycy, Brytyjczycy, kawa w Alchemii, Love is like a chocolate cake, Edward Nożycoręki na rynku, ulotki z klubów, kilka obejrzanych mieszkań, kilka rozmów o pracę, nowe znajomości, retro: pocztówki, torby, szczotki, aparaty, biżuteria na rynku staroci, zapiekanki z Kazimierza.

Ciemne wnętrze. Jak u Vermeera duża, ciepła plama światła miękko pada z przybrudzonego okna i koncentruje się na szkicowniku. Ręka chłopaka pewnie prowadzi ołówek po jednej z kartek, druga trzyma papierosa. Artysta zaciąga się powoli, intensywnie myśli, upija łyk aksamitnego czerwonego wina. Alkohol rozbudza wyobraźnię. Rysuje dalej.
Idą ulicą. Pijani szczęściem, beztroską zabawą. Żartują i wygłupiają się, bo im wolno. Nie pili wina, chyba wyjątkowo nie było dziś w nocy potrzebne. Zatrzymuje się obok nich dwójka ludzi- młodych, ale dużo starszych. Ona- przeciętnej urody dziewczyna o krótko ostrzyżonych blond włosach, on- jeszcze bardziej przeciętny. Wręczają młodym wielki kosz róż. Oni go nie potrzebują, nie chce im się go nosic, niech Pijani szczęściem się nim zajmą. Więc się zajmują.
Różę dostał każdy, kto miał szczęście przechodzic przez Planty o drugiej rano.

Mamy ty i ja wiele braków...i znów...znów ten Kraków..

Trochę surrealistyczne, ale to wszystko wydarzyło się naprawdę! W ciągu jednego tygodnia.
Powinno mi byc ciężko stawiac Kraków za swój nowy dom, ale, o dziwo, nie mam z tym żadnego problemu. Czuję się tu jak u siebie, może odrobinę bardziej wolałabym jakiś pokoik albo kawalerkę na Kazimierzu.
W tej chwili egzystuję w akademiku
Miasto inspiruje. Mnie zainspirowało do wykonania koszulki z własnym nadrukiem. Niedługo, zapewne powodowana brakiem pracy, a więc pieniędzy i jedzenia umieszczę ją na allegro ;)





4 komentarze:

  1. To jest właśnie piękno dużych miast. Nigdy nie ma miejsca na nudę. Studia to chyba najlepszy okres w życiu, korzystaj ile się da, tym bardziej jeśli to wszystko dzieje się w tym KRAKOWIE;)
    Niesamowicie trafił do mnie opis rysującego artysty. Niezwykle obrazowy, piękny.

    Chciałabyś kiedyś napisać książkę?
    Co studiujesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, czytając to cieszę się razem z Tobą. Bez cienia zazdrości, zawiści, nie. Z uśmiechem, z radością, naprawdę. Wiedz, że tylko ta myśl, o tym Naszym Krakowie, trzyma mnie tu przy życiu. Cholera, ja wiem, że bez względu na to, czy bd dobrze czy źle - tam bd szczęśliwa. Będziemy:)

    Zakuwam ile tylko mogę, i nawet jeśli zabraknie mi punktów na historię sztuki, to pójdę na polonistykę na UJ i jeszcze raz napiszę maturę z hist sztuki. Wtedy już na pewno się dostanę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj nowa mieszkanko Krakowa :)
    Do miejsc, które na pewno warto odwiedzić zaliczyłabym małą kawiarenkę DYM. Znajdziesz ją w zaułku Niewiernego Tomasza. Podają pyszną
    latte z brązowym cukrem za jedyne 7 zł (mega duży kubek). Bardzo lubię DYM ze względu na klimat i ludzi, którzy odwiedzają to miejsce.
    Daj znać czy tak samo jak mnie, oczarował Cię klimat specyficznego zaułka ;)

    Śliczny nadruk na koszulce!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega talent! Śliczna koszulka :)

    http://subiektywnie1606.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń