niedziela, 31 października 2010

Home

Tak, jestem w domu. Długi weekend listopadowy, który w szalony i spektakularny sposób rozpoczęłam już w środę. Generalnie wszystko fajnie i pięknie, ale już tęsknię za Krakowem, bo co tu dużo mówić...w Częstochowie nie mogę się odnaleźć. Nie wyobrażam sobie teraz życia tutaj i doprawdy nie rozumiem jak wytrzymałam tu całe życie. Ale nieważne, temat skończony.
Wrzucam parę fotek.
Przy okazji- moje zdjęcia to bardzo szybkie wykonywane telefonem komórkowym (a jedyna ingerencja w ich jakość to zmiana balansu bieli, kontrastu i przestawienie na tryb nocny- albo na odwrót) fragmenty rzeczywistości, w jakiej obecnie egzystuję. Jedyne na czym mi zależy to uchwycenie klimatu i inspiracji, jakie czerpię z odwiedzanych miejsc, widzianych ludzi i tak dalej, więc jeśli kogoś bardzobardzo razi amatorszczyzna to ej...bądźcie wyrozumiali ;).
Na fotkach Eszeweria- Józefa 9- niesamowita atmosfera i najbardziej klimatyczna ubikacja w Krakowie...a pewnie i na świecie ;))

Yes, I'm in home. Everything is ok, but I wanna be in Cracow so much, couse in Czestochowa...it's simple- it's not my city. I can't understand how I lived here for all my life. Nevermind.
On the photos u can see Eszeweria cafe- uncommon atmosphere and the most original and stylish toilet in Cracow... in whole world!!!

Taaa... to ja (to straszne, ale NIE PAMIĘTAM tego zdjęcia!!). Przy okazji, nie mogę doczekać się czwartku. Do Krakowa przyjeżdża Juiciejuice!! Do Krakowa! Do mnie!! Będzie cudownie!!

Yeah...this is me (I can't remember that picture- terrible!!). By the way, I can't wait thursday couse Juiciejuice will coming to Cracow!! Will be wonderful!

czwartek, 28 października 2010

Photos- inspiration

Powiedzmy to sobie szczerze...magia świąt zawitała do krakowskiego Flo szybciej niż reklama coli na ekrany telewizorów :)
Klimat? Eszeweria, Józefa 9, Kraków
Pozostałe zdjęcia i o wiele więcej inspiracji można znaleźć u Dylana Forsberga, Sharlo, Zohany i Soni Szóstak
http://www.bloglovin.com/blog/2080686/personal-wonderland-box?claim=eb8vvf4r839

Sanszajn Ełord

Heheheheh dzięki wielkie Venea za cudne wyróżnienie ;))

Szczerze powiedziawszy z racji mojej obecności na blogspocie od szalonych paru tygodni nie wiem czy podołam liczbie 12 blogów, które zasługują na tę nagrodę, a więc na uśmiech wywołany na mojej twarzy za każdym razem, kiedy czytam notki na powyższych (tak sobie to wyróżnienie zinterpretowałam).

Ekhem...Sunshine Award wędruje do juiciejuice, zdjęcioholiczki, lorenz, kaffiarki i zohany.
Na razie tylko tyle. Blogi tych osób są cudne i wspaniałe, lubię je czytać, każdy z nich to wizja własnego świata, osobistej nibylandii, za którą każdy przecież tęskni i której każdy na swój sposób poszukuje. Osoby prowadzące te blogi robią to w sposób piękny, nic dodać nic ująć.

(co zrobić dalej z wyróznieniem? Wywołać uśmiech u nastepnych blogowiczów ...
1. ZAPISZ ZDJĘCIE, KTÓRE JEST POWYŻEJ I UMIEŚĆ JE NA WŁASNYM BLOGU.
2. PRZYZNAJ NAGRODĘ 12 INNYM BLOGGEROM.
3. ZALINKUJ BLOGI, KTÓRYM PRZYZNAŁAŚ NAGRODĘ.
4. ZOSTAW KOMENTARZ ZE STOSOWNĄ INFORMACJĄ O NAGRODZIE NA ODPOWIEDNICH BLOGACH.
5. PODZIEL SIĘ LINKIEM DO BLOGA OSOBY, KTÓRA PRZYZNAŁA CI TĘ NAGRODĘ)

PS. zapraszam do głosowania na zdjęcie niebanalne- można pomóc, wystarczy kliknąć ;)

sobota, 23 października 2010

Konkurs Converse

Z racji mojej egzystencji na zapewne większości znanym serwisie digart.pl dostałam dzisiaj rano zaproszenie do konkursu Converse pt. A ty...co robisz?. Zacznijmy od tego, że jestem wielką fanką Converse'ów (przede wszystkim butów) i kocham całą powyższą akcję, o której można było przeczytać co nieco m.in. w KMagu.
A ty.. co robisz? lansuje młodych zdolnych i udowadnia, że każdy narodził się artystą. Mamy więc dwie młode niemieckie dj'ki, francuską ilustratorkę czy kolesia z Ameryki, który robiera przedmioty mechaniczne po to, aby później uzyskać z nich inspirujący i niespotykany dźwięk.
Jak widać startuję ze swoją uroczą, młodą pasją- wykonywaniem nadruków na t-shirtach.
Wytarczy farbka do tkanin, biała koszulka i dobra muzyka. Szczerze trochę głupio pisać o swoich popisach artystycznych, ale jeśli się podoba i jeśli macie konto na digarcie, to mam prośbę- skomentujcie i oceńcie- będę szalenie wdzięczna!!!!!!

http://www.digart.pl/praca/5840372/Conversekonkurs.html

U know, I'm a member of a digart.pl website, and today i get an invite. Invite to the Converse competition "You're it. You're up. You're on. First- I'm a big fan of Converse and that campaign (I red about it in KMag).
Converse show us young and talented people and want to prove that everyone getting born artist. So we have two young german dj's, french ilustrator or american boy, who broken up different stuff to show us magical and srange music.
My passion is making ilustration on t-shirts.
U need just a paint for the clothes, white t-shirt, some inspiration and...good music (yes, this is very important!! in the last time I'm in love in Hurts and his great album).
It's not easy to write about my passion but if u only like it and u have an account on www.digart.pl please- let's comment and help me!! I'll be very gratefull!!

czwartek, 21 października 2010

Let's rock...

A jak rock, to hard rock, czyli wszystko jasne. Kura poszła do krakowskiej HardRock cafe. Od razu dostałam od przemiłej kobiety pozwolenie na robienie zdjęć, więc zapewne wyglądałam jak turysta , ale naturalnie, chętnie skorzystałam. Jak wolę bardziej alternatywne i klimatyczne miejsca, tak tutaj mi się podobało. Na pewno zaważyła opinia jaką kawiarnie i sklepy HardRock mają na całym świecie (człowiek po pobycie w takim miejscu czuje się, że tak powiem cool), przemiła obsługa, telewizory (którego notabene nie używałam od trzech tygodni), muzyka, i naturalnie jedzonko: przepyszne amerykańskie hamburgery, tosty, sałatki, i desery do wyboru do koloru ;) Miejsce cudowne, chociaż pewnie nie będę tam często ze względu na prawdziwie studenckie fundusze i dietę (od przyjazdu tutaj powoli zamieniam się w wielki okrągły fioletowy balon !!
ps. Mój blog zaczyna powoli przypominać coś w rodzaju "Przyjedź i zobacz czyli dziennik polskiego turysty", przestaje mi się to podobać ;///
ps2. W dodatku zaczęłam używać emotikonów!!!!

So let's go!! To HardRock cafe in Cracow. First- very kind woman said to me i can taking as many photos as i want, so i think was look like a tourist (...), but, naturaly, I made as many photos as I can. I like more alternative and quietly places, but this restaurant is one of my favourite places in town (u feel realy cool after dinner in HardRock, if u know what i think). Very kinf employees, tv's (I haven't got tv since three weeks!!), music, and meals of course: delicious american hamburgers, toasts, vegetable salads and afters...Lovely place, but i can't eat here often. First: my student pocket, second- i must do something and start any diet...soon i'll be look like a big purple baloon!!



Nieziemski smak, delicje niebiańskie...ale tak słodkie, że mam dość czekolad, batoników i jakiegokolwiek cukru do końca tygodnia.


Tak tak, prawdziwe rzeczy genialnych ludzi, płyty, okulary Eltona, kurtka Elvisa, buty Lennona... małe muzeum rocka!


HardRock cafe Kraków, stary rynek, obok Empiku

wtorek, 19 października 2010

Bo jest takie miejsce...

Vintage, retro, stare biało czarne fotografie ślubne, meble pamiętające młodość naszych babć i dziadków, klimat, przykurzone, ciężkie i mroczne powietrze, źródło światła w postaci białych świec, krzywe stoliki, fotele, serwety, przepyszna kawa, czerwone wino, toaletka i magiczna szafa- witajcie w Alchemii.

Vintage, retro, old black'n'white wedding photos, furnitures, who remember our gandmums and grandpas youth, so heavy and dark air, many, many, many candles, crooked tables, comfortable armchairs, tablecloth, delicious coffe, red wine, old broken dresser and magic wardrobe- welcome in Alchemia ;)


*Alchemia, estery 5, Kraków

poniedziałek, 18 października 2010

Chrismtas is coming

Praca praca praca...ma ktoś coś dla mnie?? Doprawdy, znaleźć pracę wcale nie jest tak łatwo, jak myślałam...ale hej, chwila, jestem w Krakowie, mieście moich marzeń !! Będę szukać, dopóki czegoś nie znajdę. Jestem zdeterminowana i kreatywna, że tak powiem- pracownik idealny ;PP

Job job job...who have something for me?? Realy, it's not easy to find nice and interesting job, but wait!! I'm in Cracow, city of my dreams ;)) I'll be to look for until I find something. I'm determinated, creative pearson- ideal employee...i think


Wystawa świąteczna w sklepie...swego rodzaju fenomen-wyprzedzili nawet ciężarówki coca coli!!

Christmas shop window...so magical but strange, we have October yet!! They're quicker even than coca-cola advert in tv ;)

sobota, 16 października 2010

Poplątane

Mamy ty i ja wiele braków
I znów...
znów ten Kraków...


Na swiecie jest wiele rzeczy, które kocham. Moje niespełna dziewiętnastoletnie życie obfituje w miejsca, rzeczy, ludzi, zjawiska, które darzę tym, jakby nie było, ważnym uczuciem (przez to miłość to moim przypadku sprawa beznadziejnie jałowa, a słowo "kocham" sprowadzam do rangi zwykłego słowa mającego wyrazić moje nastoletnie podniecenie byle czym...ale to temat na innego, bardziej depresyjnego posta). Mam jednak coś, kilka drobnostek, które stanowią dla mnie fundament szczęścia i jako tako pozytywnego funkcjonowania w świecie.
Primo: Kraków (piszę teraz o rzeczach ważnych, więc proszę się nie oburzać, że nie umieściłam tu pysznej kawy z rana czy czegoś w tym rodzaju- jak wyżej, do tej szufladki pieczołowicie wkładam i układam ogólniki)
Kraków to miasto w woj. Małopolskim, kiedyś stolica naszego uroczego kraju, liczące...właściwie nie wiem ilu mieszkańców (kwestie liczb zawsze olewałam- bliskie wspomnienia matematyki w szkole potrafią zniechęcić), ale sądząc po sytuacji w środkach komunikacji miejskiej wnioskuję, że jest ich dużo.
Co ja właściwie robię? Te jałowe informacje nie służą nikomu i niczemu. Cóż kogo obchodzą TAKIE dane? No, może ktoś umie pokochać miasto za liczbę ludności, ale nie jest to w takim razie osoba, która powinna czytać moje chaotyczne przemyślenia. Zgubi się za pierwszym rogiem mojej personal woderland i nigdy nie wróci.
Moja miłośc do Krakowa objawia się w dziesiątkach spacerów, które odbywam obowiązkowo z rozdziawioną do granic możliwości paszczą i oczami otwartymi bardzo szeroko- tak jakby to miało mi pomóc spamiętać, wszystko, co widziałam.
Chodzi mi tu przede wszystkim o kamieniczki, architekturę w ogóle, skwerki, place, wystawy sklepów i klimat...


Wracam do tego tekstu kilka dni później, jest głupi, głupia ja i wszystko głupie. Czuję wewnętrzne rozmemłanie, jakiego jeszcze nigdy tu nie czułam.
Znalazłam coś. Wpis, jakby z pamiętnika.

A później otworzę okno. Stanę na parapecie nie czując chłodu październikowego ranka. Moim ciałem nie wstrząśnie dreszcz. Mojego ciała już nie ma. Leży- rzucone niedbale jak szmata, w której przyszło mi pokonać wiele kilometrów w upale i skwarze.
Polecę lekko
Odlecę daleko
Nigdy nie wrócę.
Odnajdę raj szybko i bezboleśnie, pustą przestrzeń dla siebie samej, egoistycznie zostawiając za sobą sześćdziesiąt kilogramów martwego mięsa...
swoje marzenia
i wszystko co kocham.

Znowu trzy godziny snu- ciężkie powieki oszukuje wlewanymi w siebie litrami kofeiny z ukochanego kubka z Audrey Hepburn z przodu. Noc szalona, obłędna, tańcem przeplatana, mokra od piwa, od którego bardziej wolę przecież wino.
Spacer po Kazimierzu.
Kazimierz zatrzymany w czasie.
23.05 Wnętrze przepięknej kawiarenki...albo galerii gdzieś na Józefa.

23.10 Plac Nowy, ściana z plakatami, pod ścianą śmieci i rower
23.30 Most zakochanych gdzieś niedaleko Placu Wolnica...zakochani na stalowych barierkach zawieszają kłódki ze swoimi inicjałami symbolizujące wiecznośc, moc i siłę ich miłości.

02.06 Plac Nowy cd. kto by pomyślał...23.34 kura na moście

ps. zdjęcia nie są ustawione chronologicznie, a godziny, które podaję są naturalnie lekko rzecz ujmując orientacyjne

piątek, 8 października 2010

KrwKrk czyli Kura w Krakowie

Lubię wyobrażac sobie rzeczy różne. Różne różniaste. Bez sensu, bezpodstawnie.
Lubię stawiac siebie w przedziwnych sytuacjach, czasem tak nierzeczywistych, niemalże wyciętych z kadru starego filmu. Od tygodnia moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach w zgoła inny sposób. Nie potrzebuje już suchej karmy wyimaginowanych sytuacji, one dzieją się naprawdę!! Soczyste i słodkie kąski szarego dnia, jak książką czytana w autobusie przez któregoś z pasażerów, vintage ciuchy upolowane w jednym z setek second handów, pierożki handmade (!!), katalogi Sartorialist i Banksy'ego, obwarzanki light, gorąca czekolada, chłopak rozdający uściski, Rysiu Bazarnik grający na kubełkach do lodów muzykę klasyczną, studenci ASP, Koreańczycy, Brytyjczycy, kawa w Alchemii, Love is like a chocolate cake, Edward Nożycoręki na rynku, ulotki z klubów, kilka obejrzanych mieszkań, kilka rozmów o pracę, nowe znajomości, retro: pocztówki, torby, szczotki, aparaty, biżuteria na rynku staroci, zapiekanki z Kazimierza.

Ciemne wnętrze. Jak u Vermeera duża, ciepła plama światła miękko pada z przybrudzonego okna i koncentruje się na szkicowniku. Ręka chłopaka pewnie prowadzi ołówek po jednej z kartek, druga trzyma papierosa. Artysta zaciąga się powoli, intensywnie myśli, upija łyk aksamitnego czerwonego wina. Alkohol rozbudza wyobraźnię. Rysuje dalej.
Idą ulicą. Pijani szczęściem, beztroską zabawą. Żartują i wygłupiają się, bo im wolno. Nie pili wina, chyba wyjątkowo nie było dziś w nocy potrzebne. Zatrzymuje się obok nich dwójka ludzi- młodych, ale dużo starszych. Ona- przeciętnej urody dziewczyna o krótko ostrzyżonych blond włosach, on- jeszcze bardziej przeciętny. Wręczają młodym wielki kosz róż. Oni go nie potrzebują, nie chce im się go nosic, niech Pijani szczęściem się nim zajmą. Więc się zajmują.
Różę dostał każdy, kto miał szczęście przechodzic przez Planty o drugiej rano.

Mamy ty i ja wiele braków...i znów...znów ten Kraków..

Trochę surrealistyczne, ale to wszystko wydarzyło się naprawdę! W ciągu jednego tygodnia.
Powinno mi byc ciężko stawiac Kraków za swój nowy dom, ale, o dziwo, nie mam z tym żadnego problemu. Czuję się tu jak u siebie, może odrobinę bardziej wolałabym jakiś pokoik albo kawalerkę na Kazimierzu.
W tej chwili egzystuję w akademiku
Miasto inspiruje. Mnie zainspirowało do wykonania koszulki z własnym nadrukiem. Niedługo, zapewne powodowana brakiem pracy, a więc pieniędzy i jedzenia umieszczę ją na allegro ;)